Rozdział XII






Obudziłem się zadziwiająco wyspany. Pierwszy raz od jakiegoś czasu. Otworzyłem oczy, by sprawdzić dlaczego jest mi tak ciepło. Gdy nagle wszystko mi się przypomniało. Powiedziałem jej, że ją kocham! O matko! Teraz wszystko się skomplikuje. Zaczęły piec mnie policzki. Patrzyłem na śpiącą brunetkę, która teraz tuliła się do mnie. Uśmiechnąłem się na ten widok. Jaka ona jest piękna. Postanowiłem, że wstanę, żeby uniknąć niezręczną sytuację w jakiej się znaleźliśmy. Poszedłem do łazienki. Wykąpałem się, ubrałem i założyłem przepaskę na głowę. Gdy wyszedłem granatowej już nie było. Pewnie jest w pokoju u Sakury. Poszedłem zrobić sobie kanapki, ponieważ strasznie zaczęło mi burczeć w brzuchu. Po kilku minutach zacząłem zajadać chleb z serem i pomidorem. Pomijając fakt, że plastry pomidora to raczej jego połówki. Właśnie kończyłem ostatnią skibkę gdy z pokoju wyłoniła się Sakura. Wyglądała ładnie. Miała na sobie przewiewną, niebieską sukienkę. Jej nogi zdobiły w takim samym kolorze szpilki. Po chwili zobaczyłem jak zza drzwi wyłania się burza granatowych włosów. Zacząłem dławić się ostatnim kęsem jedzenia. Wyglądała cudownie. Różowa, przewiewna sukienka idealnie na niej leżała. I do tego te szpilki. Oczy zapewne wyszły mi z orbit ale co tam.
-Wow! Co to za okazja, że się tak odstawiłyście?- Powiedziałem kiedy udało mi się nie zadławić.
-Jak to jaka? O 17.00 zaczyna się bal u rodziny Hinaty.- Powiedziała Sakura. Zdziwiłem się i to bardzo.
- W żadnym wypadku tam nie idziecie.- Zaprotestowałem. Nie pójdą do tego psychopaty.
-To nie tak, że chcę ale musimy. To część planu. Tak poza tym ojciec nie zaatakuje nas przy tylu świadkach.- Widziałem jak biało oka zmieszała się.
-Dobra ale ja też idę.- Powiedziałem nie przyjmując odmowy.
-Szykuj się.- Pod tym tonem władczym Sakury każdy by się ugiął. Współczuję jej chłopakowi.
-Dobra pójdę garnitur.- Powiedziałem po czym szybkim krokiem udałem się do domu po garnitur. Będąc w drodze powrotnej zauważyłem Shizune idącą w stronę domu. Widać, że była czymś zmartwiona. Zatrzymała się przy jednej z uliczek. Postanowiłem, że do niej podejdę by się spytać czy coś się stało. Jednak gdy byłem w połowie drogi, zobaczyłem, że skręca w jakąś ślepą uliczkę. Stwierdziłem, że sprawdzę po co tam idzie. W sumie czy to nie jest śledzenie? Pewnie głupio wyglądam stojąc tu z tym garniturem ale co tam. Muszę dowiedzieć się o co chodzi. Jak zwykle wtrącam się w nie swoje sprawy ale już tak mam. Schowałem się za koszem na śmieci. Chwilę mocowałem się jak ułożyć garnitur by go nie poplamić. W końcu mi się udało. Okazało się, że nie jest to ślepa uliczka. Nagle pojawił się pewien nieznany dla mnie człowiek lecz po oczach dobrze wiedziałem z jakiego jest klanu. Wściekłem się i to bardzo jednak nie mogłem się ujawnić.
-Naruto! Kiedy wkroczymy do akcji?!- Powiedział dobrze mi znajomy zniecierpliwiony głos.
-Poczekaj! Sakura by mnie zabiła gdybym ich teraz zaatakował. – Powiedziałem mu w myślach.
-Ale z ciebie się ciota zrobiła.- Powiedział chichotając.
- I kto to mówi to nie ja chichoczę.-Stwierdziłem.
- Jestem wielkim demonem i nie chichoczę.- Powiedział prychając.
-Tak, tak.- Powiedziałem uśmiechając się.
- Już nie ważne słuchaj co gadają.- Powiedział Kurama.
-Próbuję ale ktoś mi przeszkadza.- Powiedziałem lekko poirytowany.
-Że niby ja?- Zapytał lis.
-Kurama!- Krzyknąłem, ponieważ nie mogę się skupić.
-No już dobra.- Powiedział w końcu się uspokajając. No nareszcie.
- Masz jakieś wieści?- Zapytał się ktoś z klanu Hyuga.
-Nie mam.- Powiedziała Shizune przestraszona.
-Lepiej żebyś się czegoś dowiedziała, bo inaczej...- Powiedział zaciskając pięści. Oj to nie wróży nic dobrego.
-Dobrze, przepraszam.- Powiedziała cicho czarnowłosa. Szybko się stamtąd ulotniłem, by nie zostać przyłapany.
- Czyli to była ona?- Zapytałem w myślach Kuramy.
-Więc teraz to chcesz gadać młody?- Zapytał się olbrzym.
-Kurama to nie czas na fochy.- Stwierdziłem, po chwili.
-Wcale się nie focham.- Powiedział krzyżując ręce na piersi.
- Co ja z tobą mam.- Powiedziałem sfrustrowany.
- Jak widać to była ona.- Powiedział mało zainteresowany lis.
- Wydawała się być zastraszana.- Powiedziałem marszcząc brwi.
- Pewnie tak.
- Może byś tak chociaż udał zainteresowanie?- Powiedziałem z miną urażonego dziecka.
-Po co?- Zapytał lis.
-Jesteś niemożliwy.- Powiedziałem zaczynając się śmiać. I tak dotarłem w końcu pod dom Sakury.
-Hej już jestem. – Powiedziałem przekraczając próg domu.
-Już? Wiesz, która godzina?- Powiedziała różowowłosa oskarżycielskim tonem.
-Wybacz ale za to dowiedziałem się czegoś.- Powiedziałem w akcie obrony.
-Daj ten garnitur i mów o co chodzi.- Powiedziała oskarżycielsko zielonooka.
-Masz.- Podałem jej mój strój wieczorowy.- Wiem kto donosi ojcu Hinaty.- Powiedziałem zaciskając pięści. Kątem oka widziałem smutek w oczach białookiej.
-Mów.- Powiedziała ostro Sakura, za to granatowłosa błądziła nieobecnym wzrokiem po pokoju.
-To Shizune. Shizune jest szpiegiem. Widziałem jak rozmawiała z kimś z twojej rodziny. Pytał się jej czy ma jakieś wieści. Ona bała się go.- Powiedziałem zamyślony. Widziałem w spojrzeniu Hinaty złość i to nie na mnie, wydaje mi się, że jest ona kierowana na kogoś z jej rodziny. Ona czegoś nam nie mówi. Postanowiłem nie naciskać. Siedzieliśmy w ciszy, która była dość krępująca. Sakura kończyła właśnie prasować garnitur.
-Więc jaki jest plan?- Odezwałem się przerywając ciszę, która znacznie mnie denerwowała.
-Musimy się dostać na przyjęcie. Mój ojciec zapewne coś knuje. To dziwne, że najmniej towarzyska rodzina w mieście zdecydowała się na wyprawienie bankietu co nie? Musimy sprawdzić o co chodzi.- Powiedziała białooka, intensywnie myśląc.
-No tak ale co jeśli chodzi o ciebie? Może chcą żebyś to ty się tam zjawiła. Może wiedzieli, że wyda się to tobie podejrzane i będziesz chciała to sprawdzić, w ten sposób możesz wpaść w ich pułapkę.- Powiedziałem zamyślony. Dziewczyny spojrzały się na mnie ze zdumieniem.
-Wielkie nieba! Naruto powiedział coś mądrego! Hinata sprawdź czy ma gorączkę, a ja pójdę zobaczyć czy mam jakieś lekarstwa.- Powiedziała Sakura, po czym szybkim krokiem udała się do łazienki w jak mniemam poszukiwaniu lekarstw. Odwróciłem się i poczułem termometr w swojej buzi. Hinata ty też? Poczułem się urażony.
-Ej! Ja też potrafię powiedzieć coś mądrego! Poza tym nie jestem chory! Idę się ubrać w garnitur, a wy poczekajcie.- Powiedziałem zabawnym tonem. Wszedłem do łazienki, po czym okazało się, że założyć taki garnitur to jednak ciężka sprawa. Po dłuższej chwili wyszedłem z łazienki.
-Huh... Jednak wrócił stary Naruto.- Stwierdziła Sakura z ulgą. Widziałem uśmiech na ustach Hinaty piękny zresztą, który ledwością powstrzymywał śmiech.
- O co chodzi?- Zapytałem marszcząc brwi. W tym momencie Hinata wybuchnęła śmiechem. Patrzyłem zdziwiony to na różowowłosą, to na Hinatę, która otrząsnęła się po chwili. Podeszła do mnie.
-Chodź do mnie ty głupku. Wiesz, że krawat nosi się na szyi, a nie na włosach?- Powiedziała ganatowowłosa, cicho chichocząc. Na moją twarz wstąpiły rumieńce.
-Skąd miałem wiedzieć, że to nie przepaska na włosy?- Powiedziałem najgłupszą rzecz w historii. Hinata ściągnęła mi z włosów krawat, który potem zawiązała na szyi. Poczułem dziwne ciepło w okolicach brzucha.
-Uroczy jesteś.- Stwierdziła białooka.
Kiedy wszyscy byliśmy gotowi do wyjścia, stało się coś czego nikt sięnie spodziewał.
__________________________________________________________________
Na wstępie chciałam przeprosić, że rozdziału nie było tak długo, ale rok szkolny, mnóstwo nauki.  Zbliżamy się powoli do końca. :)  Zostały około dwa rozdziały do końca opowieści. Rozdział nie wyszedł jak chciałam ale cóż na to poradzić. Ocenę zostawiam wam ;)  Jak zawsze do następnego!
                                                                     Buziaki, Danielle :*  

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział VIII

Rozdział VII

Rozdział XI