Rozdział XI






Na kanapie siedział Naruto. Uśmiechnął się do mnie, jakoś udało mi się to odwzajemnić. Gdy dotarło do mnie w co jestem ubrana, spłonęłam rumieńcem. W tej chwili zabijałam Sakurę wzrokiem. Chyba się domyśliła więc zaczęła się śmiać. Naruto nie wiedział o co chodzi. Usiadłam obok niego na kanapie. Tak nadal mam buraka. Wzięłam ze stołu jabłko, którym zaczęłam się zajadać.
-Co cię do nas sprowadza Naruto?- Zapytała krzątająca się po kuchni Sakura.
-Chyba wiem gdzie może być Sasuke.- Powiedział niebieskooki. Różowowłosa upuściła talerz, który potłukł się w drobny mak. Zaczęłam krztusić się ugryzionym wcześniej kawałkiem jabłka. Blondyn poklepał mnie po plecach.
-Hej wszystko dobrze?- Zapytał nie przerywając czynności.
-Tak.- Powiedziałam uciekając do łazienki. Udało mi się jakoś nie zadławić. Po chwili wróciłam do przyjaciół, którzy zawzięcie o czymś dyskutowali. Nic nie powiedziałam tylko usiadłam na swoje miejsce. Nie chciałam się wtrącać. W końcu to nie była moja sprawa. Postanowiłam, że pójdę na spacer by mogli porozmawiać w spokoju. Zniknęłam w łazience i przebrałam się w moje ciuchy. Wyszłam niezauważona z mieszkania. Powinnam dać im trochę czasu na rozmowę. Poszłam w kierunku mostu, by potem udać  się na moją ulubioną łąkę. Przeszłam tyle podczas tych ostatnich dni. Dlaczego to spotkało właśnie mnie? Mój ojciec nie zawsze był taki. Może ja po prostu tego nie zauważyłam? Brakuje mi już tych pikników, wieczornych rozmów. Co najgorsza brakuje mi rodzinnego ciepła. Brakuje mi rodziny. Gdyby nie moi przyjaciele nie miałabym nikogo. Wszyscy uważali nas za taką szczęśliwą i dumną rodzinę. Nie wiedzieli jak bardzo się mylą. Nawet nie wiem kiedy znalazłam się na łące. Położyłam się na zielonej trawie i obserwowałam gwiazdy, które tej nocy były piękniejsze niż zwykle. Nawet nie chcę myśleć co czuł Naruto nie mając nikogo z kim może porozmawiać o swoich problemach. Blask księżyca odbijał się od tafli wody. Muszę przyznać, że to miejsce nocą wyglądało magicznie. Wdychałam  świeże powietrze do płuc. Przymknęłam oczy, by napawać się urokami tej chwili. Moje ręce powędrowały pod moją głowę. Pamiętam jak przychodziłam tu z mamą po każdej kłótni z tatą. Zawsze mówiła, że wszystko jest dobrze, mimo, że nigdy tak nie było. Nie wiem ile godzin spędziłam nad wodą ale wiem, że czas nie jest stracony. Wracałam do domu Sakury. Otwieram drzwi, a tu nagle dwie osoby się na mnie rzuciły. Aż tak późno wróciłam? Odwzajemniłam uścisk.
-Przepraszam.- Powiedziałam z żalem. Nie chciałam żeby się o mnie martwili. Jak zawsze tylko przysparzam problemów.
-Nie ważne. Ważne, że wróciłaś. Tak się bałem, że ktoś cię porwał, a my nawet tego nie widzieliśmy.- Powiedział z ulgą Naruto. Nadal trwaliśmy w uścisku.
-Ja nie chciałam. Wy rozmawialiście, a ja nie chciałam przeszkadzać więc poszłam na spacer.-Powiedziałam mocniej się wtulając w moich przyjaciół.
-Nie rób tak więcej kochana. Naruto zostaje u nas na kilka dni.- Powiedziała zielonooka. Nie powiem ucieszyłam się na tą wiadomość. Uśmiechnęłam się tylko w odpowiedzi. Tylko zastanawiam się gdzie będzie spał. Mamy tylko jedno łóżko na trzy osoby? Zarumieniłam się lekko na tą myśl.
-Dobrze.- Zgodziłam się. No jakby inaczej.
-Chcesz jeszcze raz wziąć prysznic?- Zapytała się i przestaliśmy się przytulać.
-A wy już braliście?- Zapytałam się marszcząc brwi.
-Ja nie ale Sakura tak. Miałem właśnie wychodzić cię szukać.- Powiedział Naruto, drapiąc się po głowie.
- To idziesz pierwszy, bo ja się dzisiaj już raz kąpałam.- Powiedziałam pewnym głosem.
-Nie ty idź pierwsza.- Powiedział blondyn z uśmiechem.
-Nie ma mowy ty idź.- Powiedziałam krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-Najpierw ty.- Stwierdził blondyn.
-Matko Boska! Albo ktoś z was pójdzie albo Naruto dostanie po łbie!- Powiedziała zielonooka zabawnie przy tym wymachując rękami.
-Dobra to ja idę!- Krzyknął Naruto i uciekł do łazienki. Zaczęłam się śmiać z reakcji blondyna.
-Ah ci chłopacy…- Stwierdziła Sakura.  Uśmiechnęłam się szeroko.
- Sakura jak my będziemy spać?- Zapytałam rumieniąc się.
- My w sypialni, a Naruto w piwnicy.- Powiedziała obojętnie. Otworzyłam oczy ze zdumienia i chyba też buzię.
-Żartowałam. Ta kanapa jest rozkładana. Twojemu chłoptasiowi się nic nie stanie.- Powiedziała śmiejąc się wniebogłosy. Pacnęłam ją lekko w ramię, a sama spłonęłam rumieńcem.
-Cii! Bo jeszcze usłyszy!- Krzyknęłam jej do ucha.
-Co usłyszę?- Spytał wychodzący z łazienki Naruto. Znowu w bokserkach! Zaraz umrę! Już trzeci raz! To boskie ciało i spływające po nim kropelki wody. Przygryzłam wargę. Mój oddech stał się płytki. Więc rozchyliłam usta, by nabrać powietrza. Gdy zmierzwił włosy dosłownie przestałam oddychać. Zapomniałam o tym. Weź się ubierz albo zaraz kipnę na palpitację serca. Dobra Hinata. Uspokój się. Wdech, wydech, wdech, wydech i znowu wdech. Starałam zapanować i nad rumieńcem i nad szalejącym sercem, wołającym o pomstę do nieba. Nie mogłam oderwać wzroku. Sakura też była zawstydzona. O to nowość!
-Co usłyszę?- Powtórzył pytanie.
-Jak Sakura chce cię położyć w piwnicy.- Cholera! Jak to zabrzmiało. Zielonooka spojrzała się na mnie poirytowana w stylu: ,,Naprawdę?”.  Chłopak zaczął się śmiać.
- Mam się bać?- Powiedział z uśmiechem. Cholera był boski.
-Mnie nie musisz ale tej wariatki możesz.- Powiedziała Sakura wysyłając mi buziaczki w powietrzu. Wyrażało to ,, Masz za swoje.” Teraz patrzyłam się na nią w stylu ,, Zamorduję cię w nocy”. Tak właśnie konwersowałyśmy się bez pomocy słów.
- Naruto rozłóż łóżko, a w tym czasie Hinata możesz iść pod prysznic. Jedzenie jest w lodówce jak zgłodniejecie.- Dobrze, że ktoś tu jest normalny.
-Dziękujemy.- Powiedzieliśmy do Sakury. Wzięłam prysznic. O tak. Tego było trzeba na moje napięte mięśnie. Zmyłam z siebie cały brud z ostatnich godzin, które okazały się być wyczerpujące. Wyszłam z łazienki po około 20 minutach. Naruto słodko spał. Nie chciałam go obudzić więc zaczęłam się skradać do sypialni Sakury. Położyłam się obok niej i chciałam zasnąć jednak nie mogłam. Myślałam tylko o tych niebieskich oczach. Nagle usłyszałam jak ktoś mówi. Wyszłam z sypialni, rozglądałam się a tu nikogo nie było. Spostrzegłam jak Naruto szarpię się z kołdrą. Zapewne śni mu się jakiś koszmar. Momentalnie do niego podbiegłam.
-Naruto! Hej. Obudź się. To tylko koszmar.- Powiedziałam delikatnie wybudzając niebieskookiego. Nagle znalazłam się obok niego w łóżku. Na moim policzku pojawił się krwisty rumieniec. Jednak jak Naruto zdołał przenieść mnie do takiej pozycji, w której się znalazłam? Nie mam pojęcia. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy, chociaż nie wiem czy Naruto rozbudził się do końca. Jak zwykle szalejące serce, niespokojny oddech, rozszerzone źrenice. Czy mogłoby być inaczej?
-Uwielbiam jak się rumienisz.- Powiedział blondyn uśmiechając się od ucha do ucha. Uśmiechnęłam się już teraz nie zarumieniona, a czerwona jak pomidor i to taki dojrzały.
-Dziękuję.-  Powiedziałam nadal spoglądając w te niebieskie jak wzburzony ocean tęczówki.
-Wiesz jaki jest mój ulubiony kolor ?- Zapytał ukazując po raz kolejny rząd białych zębów.
-Nie wiem, jaki?- Zapytałam marszcząc brwi.

-Kolor twoich oczu.- Powiedział zamykając oczy. Czy ja usłyszałam to co usłyszałam czy mózg płata mi figle? Uśmiechnęłam się.

-Ja uwielbiam niebieski.- Powiedziałam cicho, też zamykając oczy. Nagle zrobiłam się senna.

-Hinata?- Ogólnie nie lubię swojego imienia ale w jego ustach brzmi ono ładnie i słodko.

-Tak?- Powiedziałam zasypiając w jego objęciach.


-Kocham cię.- Powiedział uśmiechając się i przytulając mnie do siebie bardziej. Otworzyłam oczy ze zdumienia. Czy on tak na serio? Powiedział, że mnie kocha. Uśmiechnęłam się szeroko, po czym zamknęłam oczy. Jak to jakiś żart to chyba się załamię. Było mi bardzo ciepło. Czy on zawsze jest tak nagrzany? Jedna jego ręka powędrowała na mój brzuch, a na drugiej leży. Pewnie dziwnie to musi wyglądać on w samych bokserkach, a ja na szczęście w piżamie. Sakura pomyślałaby sobie Bóg wie co. Pewnie czuje jak moje serce szamocze się na wszystkie strony świata. Ale nie mogę nic na to poradzić. Wtuliłam się w jego rękę i szybko oddałam się w objęcia Morfeusza.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział IX

Rozdział X

Rozdział VII